Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/40

Ta strona została przepisana.

— Nie! my nie jesteśmy stworzeni, aby żyć razem, pani Fortier — rzekł inżynier po chwili milczenia — żałuję tego, ale cóż robić? — Pani zbyt wiele rezonujesz, a ja wymagam biernego posłuszeństwa. Mimo to zasługujesz, iżby cię nie opuścić zupełnie.
Tu przerwał. Wachał się między ostatecznem postanowieniem, jakie miało wybiedz z ust jego; położenie tej biednej kobiety strasznem mu się wydało.
— Być może, lekcja jaką Joanna Fortier odebrała, wystarczy — pomyślał — do szanowania nadal przez nią przepisów fabryki.
W téj chwili kasjer Ricoux wszedł do gabinetu, dla złożenia pryncypałowi rachunków.
Joanna czekała. — Serce jej wzbierało łzami coraz więcej.
Kilka minut ubiegło w milczeniu.
Po podpisaniu papierów przez pana Labroue, gdy kasjer miał wychodzić, oczy jego padły na stojącą przy drzwiach Joannę.
— Ponieważ panią Fortier spotykam tu — rzekł do pryncypała — chciej pan objaśnić ją, o czem wiedzieć powinna, że najsurowiej wzbronionem jest wprowadzanie petroleum do fabryki na swój własny użytek.
— Petroleum! — zawołał pan Labroue, zrywając się z krzesła gwałtownie — petroleum, tu?!
— Tak panie — rzekł kasjer — pani Portier używa do lampy mineralnego płynu. — Poczułem to wczoraj, przechodząc koło jej stancyi, dobiegała mnie woń, jak gdyby rozlanego petroleum.
— Czy pani powiesz, że i to nie jest karygodnem nieposłuszeństwem, złamaniem przepisów7? — pytał z wściekłością inżynier.
— Nie wiedziałam panie.
— Nie! to niepodobna!