od tego zależy... dla ocalenia jej, gotów jestem poświęcić sam siebie! Tu zamilkł.
— Kro wie, czy to nie najlepszy sposób odwrócenia zemsty Lucyana — dodał po chwili — po dokonanem małżeństwie nie śmiałby okryć hańbą człowieka, którego córkę zaślubił. Tak! to widoczne... Marya jest moim dobrym aniołem! Ów związek napełniający mnie trwogą, zbawieniem dla mnie być może!
Przybywszy do fabryki, zaczął przedewszystkiem załatwiać bieżące interesu, następnie korespondencye, poczem zwiedzał warsztaty z młodym dyrektorem robót, Lucyanem Labroue, prosząc go, ażeby wszedł wraz z nim do gabinetu.
Mimo wrodzonej swojej zręczności, Garaud czuł się być wielce zakłopotanym wobec palącej kwestyi jaką mu przychodziło wyjawić, co w rzeczy samej nie było łatwem do spełnienia, jak bowiem ofiarować rękę dziewczęcia o którą nie proszono wcale?
Przyponmiawszy sobie wszelako w jaki sposób działał Mortimer, na okręcie w czasie wspólnej podróży do Ameryki, również postąpić postanowił.
— Dziwnym trafem — myślał sobie — zbieg okoliczności jest tenże sam prawie. Co uczynił niegdyś względem mnie Mortimer, ja dziś zrobić mogę.
— Prosiłem pana, kochany panie Lucyanie — rzekł nagle, zwracając się ku młodemu dyrektorowi — abyś wszedł do mnie na chwilę, ponieważ w nader ważnym przedmiocie chcę z tobą pomówić.
Labroue zaciekawiony, słuchał z uwagą.
— Jestżeś zadowolonym ze stanowiska jakie tu zajmujesz? — pytał Harmant.
— W zupełności — odparł młodzieniec. — Dzięki hojności pańskiej wynagrodzenie jakie pobieram nie tylko iż mi wystarcza na przyzwoite utrzymanie, ale pozwala zarazem coś na bok odkładać. Po upływie lat kilku, będę mógł zebrać pewną kwotę...
— O jakiej marzysz?
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/403
Ta strona została przepisana.