— Mówiłeś Lucyanowi, że go kocham?
Przemysłowiec usiłował się uśmiechnąć.
— Do czarta! — zawołał — biegniesz zbyt prędko! A przyzwoitość, drogie me dziecię? Zapominasz, iż to nie wypada...
— Nie, ojcze! pamiętam o tem dobrze — słowo to wybiegło pomimowolnie z ust moich! Nie wykraczając jednak przeciw przyzwoitości, mogłeś dać poznać Lucyanowi, że byłby dobrze przyjętym...
— Uczyniłem to właśnie. Pokierowałem zręcznie rozmowę na przedmiot jego gruntów, które posiada w Alfortville, dodając, że fabryka, na tych gruntach zbudowana, stanowiłaby posag mej córki.
— Ach! — zawołała Marya — jak to było dobrze pomyślane, jak zręcznie, mój ojcze... niechże cię za to ucałuję!
— Cóż na to odpowiedział Lucyan? — pytała dalej, okrywając ojca pieszczotami.
— Labroue jest człowiekiem pełnym delikatności i honoru — odrzekł milioner — nie chciał zrazu uwierzyć, ażeby moje propozycye były stawiane na seryo. Przypuszczenie go do wspólnictwa, a zarazem i związku z tobą, uważał za niepodobne ze względu na swe obecne położenie.
— Lecz przyjął nareszcie, przyjął? — pytała Marya gorączkowo.
— Tak, przyjął, lecz z tą wrodzoną delikatnością, jaka cechuje jego postępowanie, a o której mówiłem ci przed chwilą. Położył jednak pewien warunek ze swej strony...
— Jaki? — zapytała drżąca.
— Lucyan jest badaczem w przemyśle, lubi śledzić, szukać, dochodzić. Obok robót, prowadzonych przezeń w fabryce, wynalazł maszynę, która może mu przynieść wiele pieniędzy. Pragnie więc przed ziszczeniem naszych projektów wpro-