— Tak mi się zdaje...
— Jest to pewnik... Trzeba więc będzie po nad nim nadzór rozciągnąć, by wiedzieć dokąd się uda, wyszedłszy z fabryki, po wysyłce maszyn drogą żelazną.
— To właśnie potrzebnem...
— Dowiemy się o tem... ja ci przyrzekam, a wiesz, że skoro uczynię obietnicę, wypełnię ją bez zawodu.
— Może potrzebujesz pieniędzy? — zagadnął Garaud.
— Otóż co się nazywa rozumne zapytanie! — wołał, śmiejąc się Owidyusz. — Znać zaraz, że się ma do czynienia z praktycznym człowiekiem. Rzecz pewna, iż będę potrzebował pieniędzy, ponieważ przy sprawach tego rodzaju wydatki są nieuchronne. Aby ci jednak dać poznać kuzynie, do jakiego stopnia delikatnym jestem względem ciebie, nic na teraz nie żądam. Później uregulujemy rachunek, jak wypadnie... stosownie do okoliczności. Skoro fakt będzie dokonanym, ustanowiemy nań cenę... powiem ci, ile to warto. O której godzinie Lucyan wychodzi jutro z fabryki?
— Pomiędzy piątą, a szóstą...
— To mi wystarcza. A teraz, skoro zrobiona umowa, idźmy na obiad, czuję wilczy apetyt.
— Pozwól mi wyjść naprzód, chcę powiedzieć memu stangretowi, oczekującemu z powozem w alei, by objechał i powiadomił w domu, iż nie wrócę na obiad.
— A ja przez ten czas pójdę do restauracyi ojca Lahire, gdzie będę na ciebie oczekiwał... tam to zwykle się stołuję.
— Wkrótce do ciebie przybędę — odrzekł Garaud.
Po tych słowach obadwaj jeden po drugim wyszli z pawilonu.
— Wracaj do pałacu — rzekł do stangreta przemysłowiec — i powiadom mą córkę, ażeby na mnie nie czekała z obiadem, nie wiem o której powrócę.
— Dobrze panie — odrzekł woźnica i odjechał.
Marya nawykła do częstej nieobecności ojca, sama spożyła obiad, poczem odeszła do swego apartamentu.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/423
Ta strona została przepisana.