— Do pioruna! a tom się złapał! — pomyślał, zły sam na siebie. I rzuciwszy pieniądze na kontuar, wybiegł, nie czekając na wydanie reszty.
— Nie ma minuty do stracenia! — mówił, idąc z pośpiechem. — Jestem pewien, że poszedł się przebrać do siebie, zanim się uda do swej ukochanej, trzeba więc biegnąć do jego mieszkania.
Spostrzegłszy fiakr próżny, wskoczył weń, wołając:
— Trzy franki za kurs! pędź, co koń wyskoczy!
— Gdzie?
— Ulica Miromesuil, nr. 75!
Woźnica zaciął konie i powóz potoczył się z niezwykłą szybkością.
∗
∗ ∗ |
Marya od chwili, gdy ojciec uczynił jej nadzieję, że zostanie żoną Lucyana, promieniała radością. Przyszłość ukazywała się jej jako świetlane zjawisko. Czterdzieści osiem godzin upłynęło zaledwie od tej pomyślnej wiadomości, a już zniknęła bladość jej twarzy, na policzkach dziewczęcia nie ukazywały się jak przedtem gorączkowe rumieńce. Jak wiemy, Harmant poświęcał córce zwykle każdą niedzielę.
Sobotni wieczór spędziła sama, uwiadomiona, iż ojciec na obiad nie przybędzie. Ta jego nieobecność drażniła dziewczynę, spodziewała się bowiem dowiedzieć czegoś o Lucyanie, pomówić z ojcem w przedmiocie małżeństwa. Jak wszyscy, owładnięci jedną stałą, niepokonaną myślą, marzyła jedynie o szczęściu w tym związku i radaby była mówić o nim bezustannie.
W niedzielę wstała bardzo wcześnie i ubrawszy się, poszła do ojcowskiego gabinetu. Harmant, będąc pewnym, iż Marya obrzuci go mnóstwem zapytań, odnoszących się do Lucyana, wskutek których do kłamstw i wybiegów uciekać się będzie zmuszonym, postanowił unikać o ile możności znalezie-