Pościg był łatwym, ponieważ fiakr Lucyana jechał ruchem umiarkowanym. Oba wehikuły toczmy się za sobą, blisko przez trzy kwandranse, poczem pierwszy zatrzymał się na ulicy de Bourbon, przed domem nr. 9. Drugi przystanął na moście Maryi.
Lucyan wyskoczywszy na trotuar, zapłacił woźnicy i znikł pod sklepieniem starego domostwa.
Owidyusz śledził go z uwagą.
— Tu więc to... — mruknął — sroka swe gniazdko usłała. Obecnie trzeba z największą przezornością dowiedzieć się o jej nazwisku i piętrze mieszkania. I wysiadł ze swego fiakra.
— Widziałeś pan gdzie on wszedł? — pytał woźnica, pewien że wiózł przebranego policyjnego agenta.
— Widziałem. Zostań tu i czekaj na mnie.
Soliveau poszedł w stronę domu nr. 9. Dom ten był bardzo starym. Z szerokiej i nizkiej bramy wchodziło się pod sklepienie wiodące na dziedziniec. Po prawej stronie w owem podwórzu, przy wejściu na wschody, znajdowała się stancyjka odźwiernego. Nieco dalej w dziedzińcu wznosił się drugi budynek, połączony z pierwszym, do którego wiodły inne główne wschody.
Lucyan zwrócił się na prawo, by dojść do narzeczonej, mieszkającej jak wiemy obok Joanny Fortier, zwanej w całym cyrkule matką Elizą. Przechodząc koło odźwiernej powitał ją uprzejmie.
— A! spóźniłeś się pan dziś, panie Lucyanie — wyrzekła żartobliwie kobieta. — Panna Łucya przygotowała śniadanie na jedenastą, a oto już i południe minęło.
— Spieszę więc... do widzenia! I pobiegł na wschody.
Łucya poznawszy chód jego, stanęła we drzwiach otwartych.
Pochwycił ją w objęcia, okrywając pocałunkami.
— Och! niegodziwy — mówiła dziewczyna zarumieniona lecz i szczęśliwa zarazem — spóźnić się o pół godziny. Śnia-
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/435
Ta strona została przepisana.