Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/438

Ta strona została przepisana.

gdybyś wiedziała o ile pragnę jak najrychlej zebrać mój kapitalik!
— Dlaczego się z tem śpieszysz, mając tak dobre miejsce w fabryce?
— Jest ono dobrem, to prawda, lecz obok tego istnieją pewne szczegóły sprawiające mi przykrość... później ci o nich opowiem...
— Czemu nie teraz?
— Nie! później — rzekł Labroue.
— Jeżeli jest coś, co ci się nie podoba, poszukaj funduszu do zbudowania własnej fabryki... Znajdziesz z łatwością wspólników, teraz zwłaszcza, gdy jesteś znanym.
— Pomyślę o tem wróciwszy. Mówmy teraz o czem innem. Otóż bardzo mi się to niepodoba, że niemasz przy sobie matki Elizy. Spokojny byłem gdy tu przebywała.
— Pani Lebret wczoraj miała się lepiej. Skoro tylko jej zdrowie zacznie się poprawiać, matka Eliza jak wprzódy spędzać będzie zemną dnie i wieczory. Jest ona dla mnie wielce pożyteczną, ponieważ mając wiele roboty nie potrzebuję tracić czasu na wychodzenie za kupnem żywności i gotowaniem obiadu. Wszystko to załatwia mi sama. Wkrótce ją zobaczymy, przyjdzie albowiem jak zwykle choć na kilka minut.
Pozostawiwszy narzeczonych, rozmawiających przy obiedzie, połączmy się z Owidyuszem Soliveau, stojącym na czatach w pobliżu domu nr. 9.
Nie łatwo mu było dowiedzieć się do kogo poszedł Lucyan Labroue — rozmyślał długo nad ułożeniem sobie planu. — Pytać odźwiernej, niepodobna było. Jeden krok nierozważny mógłby ściągnąć na niego uwagę poddając go w podejrzenie; łotr mimo to nie tracił nadziei. Spodziewał się, że oboje zakochani wyjdą na przechadzkę razem w popołudniowej godzinie, a skoro choć raz jeden zobaczy to młode dziewczę, reszta zadania drobnostką dlań będzie.