Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/446

Ta strona została przepisana.

— Dobrze... Za powrotem zajmę się przygotowaniem obiadu i wieczór przepędzimy razem. A teraz pójdę się ubrać — dodało dziewczę z rozpogodzoną twarzą.
— Idź, będę na ciebie oczekiwał.
Łucya weszła do gabineciku, który jej służył za sypialnię, gdzie przebrawszy się, wróciła do narzeczonego. Oboje wyszli razem z domu przy ulicy de Bourbon.


∗             ∗

Owidyusz, osłupiały niespodziewanem spotkaniem swojej mniemanej kuzynki, zapytującej odźwierną o Łucyę szwaczkę, wybiegł, jak wiemy, spiesznie z podwórza. Dopadłszy fiakra, rozbudził drzemiącego na koźle woźnicę.
— Gdzie mam jechać? — zapytał tenże.
— Na ulicę Clichy?
— Jakże, wszystko idzie dobrze?
— Dobrze, jedź! — odpowiedział Soliveau i wspiął się w głąb powozu. — Nie mam potrzeby czatowania dłużej w tej okolicy — rzekł sam do siebie. — Wiem, o czem wiedzieć pragnąłem, a co do reszty, muszę pomówić z moim pryncypałem. W owej bytności Maryi u szwaczki kryje się coś niezwykłego. Lucyan Labroue nie chce zaślubić córki Harmanta, a ona przyjeżdża w odwiedziny do tej, u której on się właśnie znajduje. Miałżeby traf zrządzić owo spotkanie i co z tego wyniknie? Nie posiadam tyle przebiegłości, abym rozwiązać zdołał tę tajemnicę; ale mój kuzyn kochany jaśniej może będzie widział w tym razie. Przedewszystkiem więc z nim porozumieć się należy.
Przybywszy na wskazane miejsce, zapłacił woźnicy, a wdziawszy swe zwykłe odzienie, udał się do restauracji Ojca Lahire, gdzie stałym był gościem.
Powróćmy jednak do Maryi Harmant.
Wyszedłszy z mieszkania Łucyi, którego drzwi gwałtownie zatrzasnęła za sobą, córka milionera zatrzymała się na