Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/449

Ta strona została przepisana.

— Szczęście!.. — powtórzyło dziewczę z goryczki, — ono już dla mnie nie istnieje!
— A gdybym ci przysiągł na pamięć twej matki, że zostaniesz żoną Lucyana, czy uwierzyłabyś mi natenczas?..
Marya potrząsnęła głową przecząco.
— Nie! — odpowiedziała — raz mnie już zwiodłeś mój ojcze, wierzyć ci nie mogę!
— Mimo to ja ci składam najuroczystszą przysięgę. Złamanie jej z mej strony, byłoby zbrodnią. Nie wątp o mojem słowie... Lucyan cię zaślubi!..
— I kochać mnie będzie?..
— Tak... będzie cię kochał! Marya rzuciła się ojcu w objęcia.
— Ach! uczyń to... uczyń!.. — wołała — a ocalisz mi życie!.. Rozpacz osiadła w mej duszy... trzeba ją wyrwać ztamtąd, inaczej ja umrę! Lecz ty mój ojcze nie będziesz mógł tego uczynić...
— Dlaczego?
— Ponieważ ona go kocha...
— Któż jest tą, o której mówisz?
— Łucya... szwaczka od pani Augusty, mojej modniarki... dziewczyna, bez znaczenia... porzucone dziecię...
— Porzucone dziecko — powtórzył żywo Garaud — zatem niema ojca, ni matki?
— Ani ojca, ani matki, ani nazwiska, ani rodziny — mówiła Marya ze wzrastającą pogardą. W miejsce nazwiska ma numer... numer dziewiąty, jaki jej w przytułku nadano, i pod którym została zapisaną w księgach regestrowych... I takiej istocie... takiej... on daje pierwszeństwo!.. — wołała — i taką... taką, on kocha!
— Nie, moje dziecię... on jej nie kocha — rzekł Garaud — on jej kochać nie może! Lucyan jak wszyscy młodzi ludzie, ma kochankę... tą jego kochanką jest ona... Związki tego rodzaju są przemijającemi, łatwemi do zerwania.