Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/45

Ta strona została przepisana.

— Ach! mój Danielu — wyjąkała łkając — jestem nieszczęśliwą, bardzo nieszczęśliwą, niedola ściga mnie wszędzie!
— Niedola? — cóż znów takiego?
— Wypędzają mnie ztąd!
— Wypędzają, panią? — zawołał chłopiec zdumiony tą wiadomością — to niepodobna!
— Nieszczęściem! tak jest!
— Ależ nie pan Labroux to zrobił.
— A któżby inny?
— Jakto on, czy być może? — I za co, dlaczego? — Cóż pani ma do zarzucenia?
Zapytana opowiedziała w krótkości, powody niezadowolenia inżyniera.
— Ach! — zawołał Daniel, wysłuchawszy wszystko, — teraz nie dziwię się temu. Pan Labroux jest nieugiętym pod względem przepisów. Zdaje się, jak gdyby w wojsku kiedyś służył. Pani wykroczyłaś przeciw temu, czego on strzeże najpilniej i co kocha prawie. — Lecz nie martw się pani, to wszystko da się jeszcze naprawić. — Znasz dobrze naszego pryncypała, żywy jak proch, lecz w głębi serca nie masz szlachetniejszego i uczciwszego nad niego człowieka. On pani nie oddali, nie może oddalić wdowy po Piotrze Portier. Nie! — on panią miejsca nie pozbawi.
— Ja sama odejdę Danielu! — za tydzień, nie będzie mnie już w fabryce — odrzekła z żalem Joanna. — Dobrze jednakże powiedziałam panu Labroux, że to mu nie przyniesie szczęścia.
— Próżno to na wiatr rzucone słowa w przystępie uniesienia, pani Portier. Jestem pewien, że pan Labroux zastanowiszy się, żałować będzie swego postąpienia i że już go może nawet żałuje w tej chwili.
— Ja tego mu nie zapomnę, nie zapomnę nigdy!
— Źle pani czynisz, nie trzeba pozwalać owładnąć się gniewowi, należy zapanować nad sobą. Wszystko to inny