Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/450

Ta strona została przepisana.

— Ach! — zawołała Marya, z oczyma pałającemi gniewem i zemstą — ach! jak ja ją nienawidzę tę wychowankę szpitala!.. Ona mi zabrała wszystką mą radość... całe me szczęście... moje nadzieje... wszystko zabrała mi... wszystko!
W owej chwili wzburzenia, milionerka zmieniła się do niepoznania. Żyły wydęły się na jej czole, usta fioletowemi się stały. Nieprzewidziana gwałtowność ataku mogła sprowadzić katastrofę.
— Dziecię ukochane... uspokój się... Ja błagam cię o to na kolanach — mówił Jakób Garaud proszącym głosem. — Uczyniłem przysięgę, której dotrzymam. Zostaniesz żoną Lucyana.
— Lecz ta dziewczyna?
— On ją porzuci.
— A jeśli nie zechce jej porzucić?..
— Znajdzie się sposób usunięcia jej od niego...
— Tak to prawda! — wdała Marya gorączkowo — usunąć ją... usunąć od niego potrzeba... Byłby to jedyny sposób powrócenia mi Lucyana... Lecz jak to uczynić?
— Co cię to obchodzi... abym otrzymał skutek pożądany... abym powrócił spokój w twą duszę... a w serce nadzieję. Lucyan wyjeżdża obecnie na dni kilkanaście... Kto wie, czyli ta nieobecność nie starczy, aby zapomniał o swej fantazyi...
— Fantazyi — powtórzyła Marya z goryczą — fantazyi, trwającej od dwóch lat przeszło.
— Lecz widzę nie zrozumiałaś mnie!.. — zawołał Garaud, zatrzymując na Maryi spojrzenie, iskrzące blaskiem ponurym. — Na pamięć twojej matki przysięgam, iż ci powrócę Lucyana i dotrzymam przysięgi! Mówiłem ci, że usuniemy tę dziewczynę i on o niej zapomni. A wdęc tak się stanie!..
Marya nie słuchała więcej, czyli raczej dosłyszeć nie mogła, łkania dusiły ją prawie. Zwolna nastąpiła reakcya, uspokoiła się, przytłaczał ją jednak smutek głęboki.
— O! nie wiem dlaczego i po co Bóg mi pozwolił się narodzić — szeptała — pozostaje mi jedynie cierpieć do śmierci.