Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/457

Ta strona została przepisana.

przestrzeń jest krótką dla nędznika, uznającego jedno tylko prawo, a mianowicie swój osobisty interes.
Nic bardziej nie przypadało mu dc smaku, jak praca na rachunek swego mniemanego kuzyna, którego majątek zdawał, mu się być niewyczerpanym. Przyjął więc bez wahania, bez najmniejszego skrupułu, potworną zbrodnię, proponowaną sobie przez Jakóba Garaud, z której obiecywał sobie wyciągnąć o ile się da największą dla siebie korzyść. Oprócz tego lubił wzruszenia, jakiejkolwiekbądź byłyby one natury.
Słyszeliśmy go mówiącym, iż projekt tej zbrodni bawił go i zajmował, a skoro jaki projekt wzbudza upodobanie, łatwo przychodzi wynaleźć środki do jego wykonania. Środków tych, szukać należało w zwyczajach osobistości, w którą Jakób Garaud uderzyć postanowił.
Soliveau zauważył, że ubiór mularza, przywdziany przezeń w wigilię dnia tego, nie był stosownym do rozpoczęcia kampanii, że potrzeba mu będzie rozmaitych przebrań, któreby mu pozwoliły zmieniać się w różne postacie, dla uniknięcia poszukiwań policyi, jakieby nieodmiennie rozpoczętemi być mogły po zniknięciu młodej szwaczki. Wstawszy równo ze świtem, przywdział jedno z najstarszych swych ubrań i wziąwszy walizkę, udał się w stronę Temple, gdzie mieszczą się liczne składy używanej garderoby. Chodząc tam po sklepach, rozmawiając ze sprzedającymi, przedstawił się im jako aktor prowincyonalny, potrzebujący skompletować swą garderobę. Zda potwierdzenia słów swoich, kupił kilka zużytych kostiumów, dołączając do takowych różne sceniczne ozdoby, celem łatwiejszego wprowadzenia w błąd sprzedających. Łotr ten posiadał intuicję prawdziwego komedyanta, szukającego efektu w absolutnej prawdzie, w naturalizmie, ztąd starą bluzę, niegdyś błękitną, dziś wypłowiałą przez użycie, uważał jako ważny czynnik dla dopięcia celu.
Wróciwszy fiakrem na ulicę Clichy, przy wiózł nietylko wyładowaną ubiorami walizę, lecz z pół tuzina grubych pakunków. Przeniósłszy to wszystko do swego gabinetu w pawilo-