Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/46

Ta strona została przepisana.

obrót przybierze i pani z nami pozostaniesz. Dobranoc pani Fortier, dobranoc mały, uściskajże swego kolegę.
Daniel pochwycił Jurasia, ucałował go i wyszedł. — Joanna czekała z zamknięciem drzwi, dopóki arkusze nie zostaną jej złożonemi. — Dziesięć minut upłynęło, po których Jakób Garaud ukazał się w progu.
— Oto papiery — rzekł, kładąc je na półce przy oknie. — Cóż słychać nowego?
Juraś podszedł ku niemu i wziął go za rękę.
— Mama jest smutna — rzekł — bardzo smutna, panie Jakóbie, odchodzimy z fabryki.
Nadzorca zadrżał.
— Jakto, opuszczasz pani fabrykę? — zawołał patrząc na młodą kobietę, po obliczu której łzy płynęły. — Joanna poruszyła głową potwierdzająco.
— A więc stało się to, co przewidywałem! — zawołał Garaud — pan Labroux zgromił panią, pani odpowiadałaś, rozgniewał się i oto...
— Wygnał mnie! — dokończyła Joanna.
— Podrażniłaś go, jestem tego pewny.
— Oburzyły mnie jego nagany, słuszne być może, lecz które w sposób mniej brutalny wypodzianemi być mogły. Nieodwołalnie za tydzień opuszczani fabrykę.
— Za tydzień?
— Tak. — Pan Labroux chciał mnie zatrzymać do końca miesiąca. Odrzuciłam tę jałmużnę.
— I gdziesz pani się udasz za tydzień, co poczniesz z sobą?
— Gdzie pójdę? — nie wiem, — co pocznę? — Będę pracowała! — O! potrzeba mi, będzie ciężko pracować, ażebym zarobiła na chleb dla siebie i dzieci!
— Posłuchaj mnie Joanno! — Nienależy pogorszać dobrowolnie położenia i tak dość trudnego. Pan Labroux może zmienić postanowienie, jakie powziął w chwili wzburzenia.
— Ja chcę odjechać!