Soliveau, mocno zajęty łotrowskim swym planem, udał się na przechadzkę po bulwarach, ażeby tam obmyślić szczegóły zbrodni. O ósmej wieczorem czekał na Amandę w pobliżu pracowni i poszedł z nią na obiad.
— Jutro nie będę mógł towarzyszyć ci przy śniadaniu — rzekł do niej; — potrzebuję jechać do Fontainebleau dla załatwienia ważnych interesów.
— Jestem praktyczną odpowiedziała — interesa przedewszystkiem.
— Lecz obiadować będziemy razem.
— Ta nadzieja skróci mi chwile naszego rozłączenia.
— Jakżeś dobrą! — zawołał Soliveau. — Lecz cóż będziemy robili wieczorem?
— Pojedziesz zemną do Folie-Bergére... cóż zgoda?
— Wszystko, co zechcesz... gdzie zechcesz... Rozporządzaj mną według woli.
∗
∗ ∗ |
Lucyan Labroue, wraz z towarzyszącymi sobie mechanikami, przybył do Bellegarde o dziesiątej wieczorem. Na stacyi wskazano im hotel, gdzie znaleźć mogli dobrą wieczerzę i wygodne pomieszczenie. Nazajutrz udał się do fabryki dla porozumienia się z przemysłowcami względem robót, których kierunek przez Harmanta powierzonym mu został, a jakich wykonywanie miało się rozpocząć dnia następnego. Po tem widzeniu postanowił zawiadomić swego pryncypała o szczęśliwem przebyciu na miejsce, oraz o szczegółach rozmowy z klientami.
Podczas podróży młodzieniec oddał się całkiem rozmyślaniu. Marzył o swojej narzeczonej, a obok niej postać Maryi Harmant nieodłącznie mu się ukazywała. Rozważał wgarnięci najdrobniejsze szczegóły spotkania, jakie miało miejsce w niedzielę, w pokoiku Łucyi. Widział bladą twarz córki milionera. jej rysy zmienione, oczy nabiegłe łzami. Odczuwał