cierpienia tego biednego dziewiczego serca, złamanego jego obojętnością; męczarnie tej duszy, którą, jego miłość dla Łucyi doprowadzała do rozpaczy. Cierpiał wraz z Maryą, żałując, iż nie mógł jej kochać, choćby przez litość jedynie.
— Jest bliską śmierci, być może — myślał — a ja zwiększam jej cierpienie... Skracam jej życie, pragnąc dotrzymać przysięgi. Nie byłożby to dobrym uczynkiem, uczynkiem prawdziwego miłosierdzia, pozostawić jej nadzieję, iż kiedyś może zdołam ją pokochać?... Jej już tak mało do życia pozostaje... Nadzieja ta, podtrzymując ją, czyniłaby jej mniej smutnem zbliżanie się zgonu. Gybym wykonał ów dobry uczynek i Łucyę o tem powiadomił, zgodziłaby się na to, jestem pewien.
Ona ma serce nazbyt szlachetne, by tego nie zrozumiała i zaaprobować nie chciała.
Pod wrażeniem powyższych myśli Lucyan, pisząc list do Harmanta, zakończył go następującemi słowy:
„Racz pan wyrazić pannie Maryi moje uczucia najżywszej wdzięczości i wysokiego poważania. Mimo dzielącej nas obecnie przestrzeni, panna Marya jest bezustanie obecną mym myślom. Pamiętam dobrze i nigdy nie zapomnę, że jeśli zostałem pańskim współpracownikiem, szlachetnej pańskiej córce wszystko to winien jestem.“
Ukończywszy, podpisał i złożył pióro.
— Ach! zdaje mi się, że połowa ciężaru spadła mi z piersi — mówił, pieczętując kopertę.
Następnie napisął do Łucyi list, pełen najtkliwszej miłości, obok czego załączył szczegóły swojej podróży, prosząc o pozdrowienie matki Elizy. Posłaniec wieczorem zaniósł oba listy na pocztę. Jeżeli Łucya była uszczęśliwioną, swój odbierając, mniemany Harmant był nim zarówno, czytając dopisek, jaki przytoczyliśmy powyżej. Słowa te zdawały mu się być