Lecz w tych kilku wierszach — dodała z cicha — nie manie... nic, coby dawało choć przybliżone pojęcie o rodzącej się miłości.. Lucyan nie kocha mnie i nigdy kochać nie będzie... Nie może mnie kochać, bo kocha inną!...
Tu smutno opuściła głowę.
Harmant odgadł raczej te cicho wyszeptane wyrazy córki, niż je usłyszał.
— Pisząc do mnie — odpowiedział z pośpiechem — Labroue nie chciał przekroczyć granic, jakie mu dotąd zakreślało jego postępowanie... Jest on człowiekiem dobrze wychowanym, prawdziwym dżentlemenem, jak kiedyś wyraziłaś się o nim. Napisał to, co przyzwoitość wyrazić mu dozwalała, lecz, mojem zdaniem, widnieje tu jasno wypływ naszej ostatniej rozmowy, jaką oba mieliśmy z sobą. Poczyna on słuchać głosu rozumu... Pojmuje, iż złamałby sobie życie, zniweczył swą przyszłość, zaślubiwszy dziewczynę podobną do tej... dziewczynę bez majątku, bez nazwiska, którą chociażby nawet kochał chwilowo...
— On kocha ją wiernie i stale... — przerwała Marya.
— Lecz kochać przestaje widocznie...
— Zkąd sądzisz o tem, mój ojcze?
— Z dopisku jego w tym liście.
— Nie! ty się mylisz! — zawołała Marya. — Moja miłość lepiej mnie objaśnia nad wszelkie rozumowania... Przeczucie mego serca jest nieomylnem... Ta młoda dziewczyna, ta Łucya, staje tu zaporą... nieprzełamaną zaporą... ’Widziałam pewność tę w jej spojrzeniu... Tak! ona kocha... i jest kochaną... Straconą dla mnie nadzieja!
— Nie! stokroć razy nie!... — zawołał Garaud; — miej nadzieję, przeciwnie, służy ci do niej prawo... Przysięgam, że list Lucyana jest pierwszym krokiem zwrócenia się jego ku tobie. Zresztą owa zapora, która zdaje ci się być nieprzełamaną, bardzo łatwo zniknąć może...
— W jaki sposób?
— Ta dziewczyna przeniewierzyć się może...
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/476
Ta strona została przepisana.