— Nigdy! nigdy! — zawołała Marya. — Jej oczy wyrażały miłość niezachwianą... miłość bez granic!... Ona nie oszuka tego, którego kocha.
— Lecz umrzeć może!...
— W dwudziestym drugim roku życia?
— Śmierć nie przebiera... nie rachuje...
— To prawda... Nie życzę jej, aby umarła, przysięgam! lecz Bóg, w nią uderzając, łaskę okazałby nademną.
— Cóż mam napisać od ciebie Lucyanowi? — zapytał Harmant po chwili.
— Napisz, ojcze, co chcesz.
— To żadna odpowiedź.
— Możesz mu napisać jedno tylko...
— A to?
— Że go kocham! — zawołała Marya z uniesieniem — i że jeżeli mnie kochać nie będzie, ja umrę!
Garaud ze zbolałem sercem uścisnął swą córkę i wyszedł, ażeby ukryć łzy, które mu się do oczu cisnęły. Cierpienie Maryi wprawiło go w podrażnienie.
— Ona ma słuszność — mówił do siebie — głos serca lepiej objaśnia nad wszystko. Poczynam wierzyć, że wdzięczność jedynie podyktowała Lucyanowi te słowa. A jeśli tak jest, chcę, ażeby wdzięczność w miłość się zmieniła. By dopiąć tego, usunąć przeszkodę należy... Łucya tu staje zaporą... Skruszyć... zgnieść ją trzeba! Przedewszystkiem za jakąbądź cenę szczęście mej córki!
W ciągu dnia Harmant odpisał Lucyanowi, a zapełniwszy trzy części listu interesami, zakończył go temi słowy:
„Moja córka z rozkoszą odczytała te kilka wierszy, zwróconych ku sobie przez ciebie, zacny współpracowniku. Sądzi wszelako, iż jedynie uczucie wdzięczności podyktowało ci te słowa, a wdzięczność jest uczuciem bardzo zimnem. Jak ci wiadomo, biedna moja Marya jest chorą, mocno chorą... Aby pokonać to złe i żyć jej pozwolić, potrzeba ją otoczyć ciepłą atmosferą wspólnie dzielonej miłości... W niej jest tylko dla
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/477
Ta strona została przepisana.