Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/494

Ta strona została przepisana.

uprzejmym, towarzyszyłbyś mi tam i razem obiadowalibyśmy.
— Brawo! — zawołał Soliveau — myśl doskonała.
— Zgadzasz się zatem?
— Z rozkoszą. Ułożymy plan szczegółowy jutro przy śniadaniu.
Nazajutrz o zwykłej godzinie Amanda przybywszy do pracowni, zdała rachunek pani Auguście ze swej bytności u Łucyi, dodając, że robotnica żąda, ażeby jej przysłano kawał białego kartonu do owinięcia sukni, który właścicielka bezzwłocznie wysłać poleciła. O w pół do dwunastej Amanda wyszła na śniadanie. Gdy przechodziła koło zawołała:
— Mam list do pani.
Odebrawszy kopertę, spojrzała.
— To nie z poczty — wyrzekła.
— Nie, przyniósł go posłaniec.
Amanda czytała:
„Nieprzewidziany, a ważny interes nakazuje mi natychmiast wyjechać do Fontainebleau. Nie powrócę, aż jutro rano. Będę z tobą na śniadaniu. Myśl o mnie. Całuję śliczne twe rączki.

Arnold.“

Dziewczyna zmięła list w palcach gniewliwie.
— Znowu przeciwność! — szepnęła. — Obiecywałam sobie obiadować z nim razem pod Zieloną Jabłonią...
I przez dzień cały była w najgorszym humorze.

KONIEC TOMU III-go.