Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/527

Ta strona została przepisana.

— Nie powróciła, nikt o niej nie wie. Wracajmy na ulicę św. Honoryusza, muszę powiadomić o tem, co mi zakomunikowano, panią Augustę, następnie pójdziemy razem na obiad.
Soliveau rozpromieniał radością. Był teraz pewien, że cios jego nie chybił.


∗             ∗

Jak wiemy, doktór w Bois Colombes pozwolił Łucyi powrócić do Paryża. Śpieszymy objaśnić, dlaczego nie powróciła w chwili, gdy Amanda z rozkazu właścicielki magazynu dowiadywała się o nią wieczorem.
Gdy Joanna Fortier przybyła do Bois Colombes, Łucya spała pod pieczą żony komisarza. On sam zmuszonym był wyjechać dla złożenia w urzędzie sprawozdania o wynikłym wypadku.
Sen Łucyi zrazu spokojny, zwolna nerwowym się stawał. Po przebudzeniu uległa silnej gorączce. Gdy doktór przyszedł odwiedzić chorą, zaniepokoił się tą nieprzewidzianą zmianą, mogącą sprowadzić smutne następstwa i oświadczył, że przewiezienie jej wobec tego na teraz niepodobnem się staje.
— Wszystko — rzekł — na co mógłbym pozwolić, to jedynie, aby ją przeniesiono gdzie do najbliższego szpitala, gdyby jej obecność państwu kłopot sprawiała.
— Nigdy nie zgodzę się na to! — zawołała żona komisarza — to dziewczę u nas pozostanie, będę je pielęgnowała jak własne swe dziecię.
Łucya spojrzeniem wyraziła podziękę mówiącej, zwracając wzrok ku Joannie Fortier. Roznosicielka zrozumiała znaczenie tego spojrzenia..
— Nie opuszczę cię, drogie, kochane dziecię! — mówiła. — Chciałabym jednak być jutro w Paryżu na pogrzebie pani Lebret.
— Pani Lebret umarła? — szepnęła Łucya zcicha.
— Tak, nocy dzisiejszej, po widzeniu się z matką.