Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/53

Ta strona została przepisana.

kaniem. Pani Fortier zauważyła tylko, iż coraz bardziej ponurym się stawał.
Po południu poszedł do inżyniera. Ten zajęty był pisaniem.
— Jakóbie! — rzekł zwracając się ku niemu — możesz zacząć rysunki do odlewania; ja muszę kończyć list bardzo pilny.
Garaud zasiadł do pracy. Ręka mu drżała. Wzrok nie posiadał zwykłej jasności. Musiał zatrzymać się, aby dozwolić uspokojenia ręce i spojrzeniu.
Kasyer Ricoux wszedł do gabinetu.
— Powracam z banku — rzekł.
— A więc... — zapytał inżynier — zinkasowałeś?
— Tak panie... przynoszę przewyżkę.
— Przyjdź później... proszę... nie chciałbym, ażeby mi przeszkadzano.
— Dobrze panie. — Tu kasjer wyszedł.
Jakób obecny tej rozmowie zadrżał usłyszawszy wyrazy: „przynoszę panu przewyżkę“. Potem schylił się na nowo nad pracą, palce mu jednak więcej jeszcze drżały, niż wprzódy, powieki nerwowo drgały. Kwandrans upłynął. Ktoś zapukał do drzwi.
— Proszę wzejść! — zawołał niecierpliwie inżynier. — Joanna ukazała się w progu.
— Przynoszę telegram — wyrzekła, podając panu Labroux błękitną kopertę.
— Dziękuję — odrzekł.
Pani Fortier przechodząc, rzuciła okiem na Jakóba, pochylonego nad rysunkami. Inżynier rozdarł kopertę, przebiegł | Mrokiem kartę, jaką wewnątrz zawierała, zbladł i wydał jęk bolesny.
— Lucyan chory! — zawołał — w niebezpieczeństwie być może! — Odebrałem od siostry depeszę — rzekł po chwili ’wracając się do nadzorcy — mój syn jest słabym. Jadę na-