Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/531

Ta strona została przepisana.

— Czy podobna? — zawołała odźwierna, wznosząc ręce ku niebu. — Była młodszą odemnie i zmarła... Otóż to życie człowieka!
Joanna pozostawiwszy kobietę rozmyślaniom nad znikomością ludzkiej egzystencyi, poszła do siebie, by udać się na spoczynek, którego bardzo potrzebowała.
Nazajutrz odbywszy swój zwykły obchód z roznoszeniem chleba, wóciła, aby przebrawszy się, towarzyszyć pogrzebowi pani Lebret. Przez ten czas drugi list nadszedł, od Lucyana. Joanna zabrała oba, a przed udaniem się na pogrzeb, poszła uspokoić panią Augustę, powtarzając jej historyę opowiedzianą odźwiernej.
Modniarka uwierzyła jej słowom w zupełności, wyrażając głęboki żal po nad dziewczęciem, jakie uważała za najlepszą ze swych robotnic.
Po pogrzebie, matka Eliza odjechała do Bois Colombes, gdzie Łucya oczekiwała jej z łatwą do zrozumienia niecierpliwością. Gorączka zmniejszyła się, rana powoli zabliźniać się poczynała. W ogóle stan chorej był nader zadawalniającym, o czem doktór powiadomił Joannę.

VIII.

Łucya czytała, a raczej pochłaniała o czynią listy, przyniesione sobie przez matkę Elizę. Oba one pochodziły od Lucyana. W ostatnim liście wyrzucał milczenie narzeczonej, które napawało go niepokojem. Łucya dała te oba listy do odczytania Joannie.
— Trzeba mu natychmiast odpisać, ażeby odpowiedź mógł otrzymać koniecznie jutro z rana.
— Lecz jeżeli ty mu odpiszesz, matko Elizo — dziewczę odpowie — zwiększy to jego obawy. Będzie sądził pomimo wszystko, żem chora niebezpiecznie.