— W takim razie można ponowić zasadzkę i lepiej ją tym razem przygotować.
— Strzeż się! zawołał Garaud. — Powtórny wypadek tego rodzaju wzbudziłby podejrzenia, a tego nam właśnie jaknajusilniej unikać należy.
— Porzucasz zatem tę sprawę? odstępujesz od niej? — pytał Soliveau.
— Porzucać sprawę, w której chodzi o życie mej córki?...
— Nigdy... nigdy w świecie!
— Masz więc plan nowy?
— Tak.
— Jaki?
Harmant podał wspólnikowi swojemu ćwiartkę papieru, na której nakreślone były następujące słowa
„Lucya została oddaną w roku 1862-im lub 1863-im do przytułku dla opuszczonych dzieci w Paryżu, gdzie zapisano ją w księgach pod numerem 9-ym.“
— Cóż z tego? — pytał Soliveau.
— Jakto... nie rozumiesz?
— Nie!
— Potrzeba nam wiedzieć, przez kogo ona tam oddaną została.
— Coraz mniej rozumiem... Zdaje mi się, że tracisz już zmysły, mój stary! Na cóż znowu przydać się nam może wiadomość, kto oddał ją do przytułku? Nie będą chcieli powiadomić nas o tem, jeśli dokładnie nie opiszemy przedmiotów, jakie przy tem dziecku naówczas się znajdowały, a które zapisano w protokule.
— Trzeba nam właśnie wydostać wspomniany protokuł.
— W jaki sposób, ciekawym? Chyba go wykraść z przytułku?