— Za jaką bądź cenę ja muszę wiedzieć, czy się nie mylę.
— W czem?
— W przypuszczeniu, że Łucya jest córką Joanny Fortier, skazanej na dożywotnie więzienie.
— Zkąd przyszło ci to do głowy.
— Naprowadziło mnie na tę myśl najprzód jej imię. Córka Joanny Fortier nazywała się Lucya.
— Eh! dziecinniejesz...
— Następnie jej wiek...
— To jeszcze nie dowód.
— Wreszcie jej twarz, jej cała postać... dziwnie przypomina Joannę, gdy była młodą, są to jak gdyby dwie fotografie jednej i tej samej osoby.
— A! to rzecz inna i wielce ważna, jeśli się nie łudzisz...
— Podobne podobieństwo nadaje pewność, wzmacnia przypuszczenia. W roku 1861-ym Joanna Fortier była zawyrokowaną, Lucya oddaną została do przytułku również w 1861 lub 1862. Ma to łączność ze sobą. Mamka, nie otrzymując zapłaty, zaniosła ją do Paryża i po złożeniu zeznania w merostwie, oddała je na wychowanie radzie publicznego miłosierdzia.
— Brawo! doskonale!... Teraz zrozumiałem — zawołał Soliveau. — Ani słowa przeciw... to bardzo ważne!
— Trzeba więc działać.
— Bezwątpienia, lecz w jaki sposób? Powtarzam ci, że w przytułku dla opuszczonych dzieci nie udzielają objaśnień nikomu. Wiem napewno, że tak jest. Trzeba więc nam szukać wskazówek gdzieindziej.
— Dobrze, lecz gdzie?
— Czy nie pamiętasz nazwiska mamki, której Joanna Fortier oddała swe dziecię?
— Nie pamiętam.
— Ale wiesz może, gdzie ta kobieta mieszkała.
— W Joigny.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/546
Ta strona została przepisana.