Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/55

Ta strona została przepisana.

manym chorobą Lucyana, będę mógł wrócić wcześniej, jak w sobotę. Ileż pan mi przynosisz? — zapytał.
— Do stu dwudziestu siedmiu tysięcy franków, podniesionych z banku, dołączam przychód dzienny wynoszący jedenaście tysięcy dwadzieścia siedem franków, z których zachowuję u siebie pięć tysięcy. — Ogół wynosi zatem: sto trzydzieści trzy tysiące dwadzieścia siedm franków. A więc z tem, co pan masz w kasie u siebie, uczyni to sto dziewięćdziesiąt tysięcy dwieście pięćdziesiąt trzy franki i siedemdziesiąt centymów.
— Tak, w rzeczy samej — rzekł pan Labroux.
— Racz pan obliczyć.
— Nie mam na to czasu.
— I inżynier zamknął w kasie żelaznej sumę, jaką mu kasyer doręczył. — Jakób i Joanna czekali. — Pani Fortier spojrzawszy na nadzorcę, znalazła jego wyraz twarzy dziwnie zmienionym, czego nigdy przed tem nie zauważyła. — Jakób zbliżył się ku panu Labroux.
— Oto rysunki i plany — rzekł podając pryncypałowi zwinięte w trąbkę papiery.
Odebrawszy je pan Labroux, włożył w szkatułkę, w jakiej je zwykle przechowywał, następnie szkatułkę tę umieścił w kasie żelaznej.
— Za powrotem — rzekł do Jakóba — rozpoczniemy naszą robotę.
— Dobrze panie, jestem na pańskie rozkazy.
Inżynier zwrócił się do Joanny i rzekł:
— Pani Fortier, polecam pani jak najmocniej, abyś na jedną minutę nie spuszczała z oka nadzoru, do jakiego jesteś obowiązaną. — Za powrotem, zajmę się twym losem, pomyślę o tobie. Bądź pewną, iż bez miejsca cię nie pozostawię. Zapomnij co zaszło pomiędzy nami, jak ja zapominam o tem.
Joanna zdumiona tą niespodzianą dobrotliwością, stała w milczeniu. Kasyer Ricoux wpatrywał się w nią uważnie.
— Brzydka natura — wyszepnął z cicha — ta kobieta wi-