Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/56

Ta strona została przepisana.

tłocznie nienawidzi naszego pana! — Chciałaby się pomścić, zrobić mu co złego, patrzy to z jej oczu.
— Przyrządź mi proszę małą walizkę na trochę bielizny — mówił pan Labroux dalej. — Włóż tam moje okrycie i kołdrę podróżną.
Pani Fortier wyszła z gabinetu. Widząc ją zachmurzoną, w milczeniu, inżynier rzekł do kasyera i Jakóba:
— Gniewa się na mnie, to biedne stworzenie, nie chce zrozumieć, że miejsce dotąd przez nią zajmowane, nie jest właściwem dla niej. Być może, iż się zanadto uniosłem. Cóż chcecie, jednak rozdrażniła mi nerwy swojemi uwagami. Będę się starał, ażeby o tem zapomniała. Zajmę się jej losem.
Pan Labroux następnie wydał ostatnie rozporządzenia kasyerowi i Jakóbowi Garaud. Turkot zajeżdżającego powozu dał się słyszeć na bruku dziedzińca. W pięć minut później, tenże sam powóz unosił z szybkością inżyniera w stronę Orleańskiej drogi żelaznej. — Joanna, Jakób i kasyer byli obecnemi przy wsiadaniu.
— A pamiętaj pani zamykać bramę starannie — rzekł kasyer do wdowy. Mojem zdaniem pan pryncypał zbyt lekko, powierza tobie tak wielką odpowiedzialność.
— Bądź pan spokojnym — odparła Joanna — nie chybię w moim nadzorze.
I rozdzieliły się te trzy wspomnione osoby. Ricoux udał się do swojej kasy. Jakób wszedł do warsztatów, a pani Fortier do swojej stancyjki. W godzinie wyjścia, nadzorca jak zwykle opuścił ostatni fabrykę i odniósł pani Portier arkusze papieru. — Dobranoc Joanno! — rzekł, kładąc je na stole i kierując się ku wyjściu. Tym razem Joanna go zatrzymała.
— Co miałeś mi pan powiedzieć dziś rano? — spytała.
— Chciałem powiedzieć pani wiele rzeczy — odrzekł drżąc Jakób.
— A więc pan powiedz.
— Nie!
— Dlaczego? — czyliż mi wiedzieć o nich już niepotrzeba?