Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/567

Ta strona została przepisana.

— Co się panu stało? — pytał Soliveau.
— Joanna Fortier! — powtórzył młodzieniec: — ależ to nazwisko kobiety, skazanej na dożywotnie więzienie za kradzież, podpalenie i morderstwo... Jest to nazwisko zbiegłej z więzienia w Clermont, której rysopis został rozesłanym do wszystkich merostw i sądów.
— Jest to nazwisko ofiary niewinnie skazanej — rzekł Soliveau z udanem wzruszeniem, nazwisko kobiety, którą kochałem... matki, która przez lat dwadzieścia błaga Stwórcy, by jej dozwolił choć raz przed śmiercią uścisnąć swe dziecię! Co pana obchodzić może skazanie tej nieszczęśliwej i jej ucieczka — mówił dalej. — Gdyby nie była zbiegła z więzienia, nie przybyłbym i ja do Joigny, nie wszedłbym do pańskiego biura i nie był świadkiem owej smutnej sceny z pańskim wierzycielem. Wreszcie, czyż zdołałbym, panie, inaczej ocalić twój honor, osłonić cię przed hańbą... a tym sposobem zapewnić spokojność twej matce na jej dni późnej starości? Wzamian za to wszystko wróć biednej matce roskosz zobaczenia i ucałowania swej córki!
— Uczynię to, panie... Zoyt wiele winien ci jestem, bym mógł się wachać w tym razie. Na kiedy potrzebną będzie deklaracya i protokuł?
— Jaknajprędzej.
— Akta, zawierające oryginał, z pewnością są złożone w archiwum. Jutro jaknajraniej przybędę do biura, a korzystając z chwili, gdy urzędnicy wyjdą na śniadanie, przejrzę takowe. Lecz gdzie mam panu doręczyć żądane papiery?
— Będę tu oczekiwał ze śniadaniem około jedenastej — odrzekł Soliveau.
— Przybędę w oznaczonym czasie.
— Proszę o to, a wzamian za dostarczenie mi powyższych dowodów doręczę panu sumę, potrzebną na spłacenie długów. Sądzę, iż na przyszłość nie dozwolisz owładnąć się miłostkom podobnego rodzaju, wiodącym wiesz gdzie... i dokąd...
— Och! panie, przysięgam...