Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/581

Ta strona została przepisana.

— Traf to być może jedynie... — ozwał się Larchaud.
— Traf szczególny i przypuszczalny — ciągnął dalej komisarz. — Nóż ten, być może, nie został kupionym przez tego, Który się nim posługiwał, lecz przez jakąś drugą lub trzecią osobę.
— Panie komisarzu — rzekł brygadyer — kawałek ostrza, podniesiony przez pana na miejscu zbrodni, świadczy, że nóż był nowy. Zatem widoczna, iż został sprzedanym przed niewielu dniami.
— Masz słuszność. W każdym razie potrzeba nam w tym przedmiocie śledztwo wyprowadzić. Jadę natychmiast do Paryża, będę u naczelnika policyi i zobaczymy, czy opierając się na tem, będzie można rozpocząć poszukiwania. W każdym razie, mocno wam jestem obowiązanym za wynalezienie tego przedmiotu, który może doprowadzić nas do upragnionego celu.
Larchaud z brygadyerem odeszli. Komisarz, owinąwszy w gazetę oba kawałki noża, odjechał do Paryża.
Mimo, że usiłowanie wspomnionege morderstwa policzono na karb zarogatkowych włóczęgów i że doń niewiele wagi przywiązywano, wyznaczonym został sędzia do zbadania tej sprawy, której wskazówki w nader ograniczonym zakresie mogła jedynie udzielić Łucya i Eliza Perrin.
Zeznania obu tych kobiet żadnych początkowo rozjaśnień nie dostarczyły sądowi, sprawa została złożoną do akt, zkąd, według wszelkiego podobieństwa, mogła już na świat nie wyjść wcale.
Naczelnik policyi bezzwłocznie przyjął komisarza z Bois-Colombes, który objaśniwszy mu w krótkich słowach cel swego przybycia, przedstawił oba kawałki noża, złączone i tworzące całość.
— W rzeczy samej — zawołał naczelnik — jest to punkt ważny — trzeba nam o tem powiadomić sędziego śledczego. Jedź pan ze mną do pałacu Sprawiedliwości.