Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/594

Ta strona została przepisana.

— Tak... nigdy!
— Z pewnością?
— Jakto? nie wierzysz mym słowom? — wyjąkała zcicha. — Dlaczego zadajesz mi to dziwne pytanie?
— Dlaczego? — powtórzył — wszakże to rzecz najprostsza w świecie! Dlatego, że za tysiąc pięćdziesiąt franków kupiłem od pani Delion, modniarki, autograf z podpisem niejakiej Amandy Régamy. Oto odpowiedź.
— Arnoldzie! Arnoldzie!... — zawołała drżąca, zmieszana — ty wiesz... wiesz wszystko! Ta kobieta wszystko ci powiedziała!
— Tak... powiedziała mi wszystko... masz dowód. Lecz dlaczego tak drżysz?... zkąd ów przestrach, powiedz mi, proszę? Niejestżem twoim przyjacielem? Skoro zapłaciłem tysiąc pięćdziesiąt franków i twój autograf znajduje się w mym ręku, nie masz się czego obawiać. Powtarzam, nie masz potrzeby obawiać się skutków swej lekkomyślności.
— Ach! gdy to uczyniłam, byłam szaloną... obłęd mnie opanował!
— Wierzę temu, ponieważ jesteś istotą uczciwego charakteru — odparł Soliveau z pozorem zupełnego przekonania.

XIX.

— Zatem, najdroższy mój — pytała dalej Amanda, przybierając najsłodszy wyraz twarzy — nie pogardzasz mną wobec tego?
— Co za myśl! — zawołał Soliveau — miałbym tobą pogardzać! za co? dlaczego? Natura ludzka jest ułomną, skłonną do złego. Posłuchaj jednak mej rady... Nie pisz nigdy podobnych rzeczy... nigdy więcej w życiu.
Amanda zarumieniona, pochyliła głowę w milczeniu.
— To niezręczne i nader niebezpieczne — mówił Owi-