dyusz dalej — gdyby twój autograf wpadł był w inne ręce, mogłabyś to srodze przypłacić więzieniem.
— Czytałeś ten papier? — wyjąkała zcicha.
— Mógłżebym go kupić, nie czytając?
— I cóżeś z nim zrobił?
— Schowałem go najprzód do pugilaresu, a następnie do szufladki na klucz zamkniętej. Bądź spokojną, jest on w bezpiecznem miejscu.
— Ależ ty mi go oddasz?
— Przeciwnie, zachowam go u siebie.
Amanda ponownie zadrżała.
— Dlaczego chcesz go zachować? — pytała.
— Zwykła to mania starych zbieraczów... Przepadam za autografami tego rodzaju!
— Nie żartuj... oddaj mi ten papier, który dla ciebie jest bezpożytecznym.
— Przeciwnie... przydatnym mi on bardzo być może...
— Chcesz więc zrobić z niego użytek przeciw mnie?
— Ach! cóż za myśl!.. Byłżebym zdolnym uczynić coś podobnego?
— Mów!.. jakie masz zamiary? Jestem albowiem najmocniej przekonaną, że coś sobie uplanowałeś...
— Mam zamiar prosty, pełen uprzejmości. Pragnę cię przykuć do siebie... ot! wszystko. Chowam dla ciebie uczucia najżywszej miłości. Ty mi odpłacisz wzajem przywiązaniem... Nauczony jednak wielokrotne m doświadczeniem, nie ufam w ogóle kobietom, zwłaszcza pięknym jak ty... i młodym. Mając ów papier w ręku, nie będę się obawiał zdrady z twej strony. Mogę spać spokojnie, pewien, że nazajutrz nie chybisz mi swego towarzystwa.
— To znaczy, że chcesz mnie trzymać w ścisłej zależności?..
— No tak... przyznaję... Lecz ta zależność przykrą nie będzie, dopóki nie będę potrzebował skarżyć się na ciebie.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/595
Ta strona została przepisana.