— Szczęśliwa gwiazda mi świeci... Bez tego znalazłbym się w dyabelnie przykrem położeniu... Ta hultajka wszystko odgadła, i jestem pewien, że sprzedaćby mnie była gotową. Na szczęście, posiadam przedmiot, którym skrępuję jej usta i ręce. Nie mam się czego obawiać.
∗
∗ ∗ |
Z łatwą do zrozumienia niecierpliwością Harmant oczekiwał na przybycie swego wspólnika.
Przewidywał trudności, z jakiem: Soliveau walczyć będzie zmuszonym, przed osiągnięciem celu. Niewiedząc nazwiska mamki, u jakiej przed laty dwudziestu jeden Joanna Fortier umieściła swe dziecię, czyż zdoła odnaleść ślady pochodzenia owej dziewczyny, której dziwne podobieństwo z wdową po Piotrze Portier, wskazywało jako córkę tejże.
Zerwał się przeto z krzesła z pośpiechem gdy pewnego rana w Courbevoie oznajmiono mu przybycie Owidyusza Soliveau.
— Tak rychły powrót, nie wróży nic dobrego — rzekł sam do siebie, i rozkazał bezwłocznie wprowadzić przybyłego do gabinetu.
— Daremna praca... nie powiodło się?.. — zapytał Garaud, gdy obaj sami pozostali.
— Przeciwnie... skutek najlepszy — odparł Soliveau.
— Wszystko zdobyłeś
— Wszystko!
— I odnalazłeś ślad córki Joanny Fortier?
— Odnalazłem.
— Za pomocą mamki?
— Nie; mamka oddawna umarła, to jednak nie przeszkodziło mi w osiągnięciu wiadomości, co się stało dalej z tem dzieckiem.
— Została oddaną do przytułku dla opuszczonych dzieci? — pytał dalej Gazaud.
Owidyusz poruszył głową twierdząco.