Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/600

Ta strona została przepisana.
XX.

Chwila milczenia przecięła rozmowę, pomiędzy dwoma wspólnikami.
— Masz słuszność... — rzekł Harmant w zamyśleniu. — Cóż teraz robić zamierzasz?
— Pójdę do przytułku, zapytać o dziecko, oddane tamże w dniu 6-tym Kwietma 1852 roku, a następnie zbadać co się z niem stało.
— Kiedy tam pójdziesz?
— Dziś... zaraz...
— A powiadomisz mnie?..
— Wieczorem.
— Gdzie? — U mnie w mieszkaniu, jeżeli zechcesz.
— O której godzinie?
— O piątej.
— Przybędę.
— Masz jaką wiadomość od Lucyana Labroue? — pytał Soliveau dalej.
— Otrzymałem od niego list dziś rano.
— Kiedyż powraca?
— W ciągu trzech, lub czterech dni najdalej.
— Przed upływem tego czasu będziesz miał w ręku dowody, jakie wzniosą nieprzełamaną zaporę między Lucyanem, a córką Joanny Portier morderczynią jego ojca, Juliana Labroue.
— Liczę na to... — rzekł Garaud, zacierając ręce z cynicznem zadowoleniem. — Do widzenia, przeto dziś wieczorem.
Owidyusz wyszedłszy z Courbevoie, wsiadł w tramwaj, którym dojechał do rogatek, a następnie przywoławszy fiakra, przybył nim na bulwar d’Enfer.
Dom przytułkowy przez lat kilka ulegał ciągłym przemianom, lecz mimo tych zmian ustawy administracyjne niena-