Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/601

Ta strona została przepisana.

ruszonemi pozostały. Interesanci mogli tam otrzymać potrzebne sobie objaśnienia, nawet gdyby po nie sięgnąć wypadło do dat bardzo odległych.
Archiva, zawierające akta wielce ciekawe, we wzorowym porządku były utrzymywane.
Owidyusz, jak wiemy, pełen zuchwałej odwagi, mszedł wprost do gabinetu dyrektora, który przyjąwszy go bez włócznie, zapytał o cel przybycia.
— Przychodzę prosić pana o powiadomienie — mówił łotr najspokojniej — co się stało z dziewczynką umieszczoną w tutejszym przytułku przed dwudziestu jeden laty.
— Na jaki użytek służyć panu mają te objaśnienia? — odrzekł dyrektor. — Winienem pana uprzedzić, iż nie wolno nam jest udzielać ich osobom nie posiadającym dowodów, iż mają prawo pytać o takowe.
— Dowody te, natychmiast panu okażę — odparł Soliveau, dobywając z pugilaresu protokuł z podpisem byłego mera w Joigny. — Pragnę zasięgnąć szczegółów o dziecku — mówił dalej — które zostało tu umieszczonem w dniu 6-tym Kwietnia 1862 roku, jak to wskazuje osobiste zeznanie jakie mam honor panu przedstawić.
Dyrektor wziąwszy protokuł, czytać go zaczął.
— Niemam nic do zarzuczenia w tym względzie — odpowiedział — działasz pan w pełni praw swoich. Objaśnimy pana co stało się z pomienionem dzieckiem... Być może iż ono zmarło... Bądź co bądź, zostaniesz pan ściśle o wszystkiem powiadomiony.
Tu zadzwonił na woźnego, a nakreśliwszy szybko kilka słów na arkuszu, podał go temuż.
— Oddaj to archiwiście — rzekł — i przynieś mi odpowiedź.
Po wyjściu woźnego, dyrektor zwrócił się do Owidyusza.
— Według daty — rzekł — zamieszczonej w protokule, to dziecię u nas niegdyś umieszczone, dziś pełnoletniem być mu-