Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/61

Ta strona została przepisana.

spocznij — dodała — niepokój i trudy podróży złamały cię zapewne. Do widzenia zatem kochany bracie. Dobranoc!
— Dobranoc siostro! — Spać będę spokojniej tu, niż w fabryce.
Pan Labroux wszedł do pokoju dla siebie przeznaczonego, a siostra jego udała się na pierwsze piętro. Lucyan się obudził. Pani Bertin napoiła go ziółkami zaleconemi przez lekarza, a skoro zasnął, sama udała się na spoczynek.
Nazajutrz rano, pan Labroux mógł nacieszyć się z synem do woli. Lucuś miał się lepiej, prawie zupełnie dobrze. Szczęśliwym był nad wyraz ujrzawszy swojego ojca, żywo okazując swą radość. Doktór przyszedłszy złożyć swą ranną wizytę, za jednym rzutem oka odgadł polepszenie i zapewnił, iż malec wkrótce wyzdrowieje, czem uspokojony inżynier oświadczył iż nie chcąc przedłużać pobytu swego w Saint-Gervais, odjeżdża dziś po południu.
— Wsiądę w Blois wieczorem, o wpół do piątej — rzekł do siostry — na pociąg idący do Paryża, i o dziewiątej tam przybędę, do Alfortville zaś w półtory godziny później. Odjadę spokojny, z lekkiem sercem, nie obawiając się już o me ukochane dziecię. Mam ważne sprawy, wymagające mej obecności w fabryce, nie podobna jest mi przeto tu pozostawać dłużej.
Siedli do śniadania w pokoju chorego chłopczyny, którego widok ojca szczególniej rozweselał.
— Powiedzże mi — pytała brata pani Bertin. — Trzy tygodnie jak nie widziałam ciebie, cóż tam zaszło nowego w fabryce? — Jestżeś zadowolonym?

XIII.

Pan Labroux uśmiechnął się.
— Czym zadowolony? — powtórzył — nie można nim być więcej, wierzaj. Jestem na drodze sławy i zbogacenia się.