swej pracy na świeżem powietrzu. Życie prowadzone bez zmian byłoby nazbyt jednostajnem... Trzeba się starać zaprowadzić w niem zmiany. Nasze wycieczki na wieś będą pełnemi uroku, nieprawdaż panie Lucyanie?
Ostatnie wyrazy wymówiła Marya z wdziękiem zalotności, oczekując na potwierdzającą odpowiedź.
Labroue odnalazł jednak pozór do odparcia stawionej propozycyi.
— Racz pani zwrócić uwagę — rzekł — iż mam kilku kolegów, z którymi łączą mnie związki serdecznej przyjaźni. Dla odwiedzania ich i utrzymywania z nimi stosunków, na których mi wiele zależy, pozostają mi jedynie niedziele. Gdybym rozporządził i tym wyłącznym dniem mojej wolności, nie mógłbym widywać mych towarzyszów lat młodocianych, co nie ukrywam, sprawiłoby mi wiele przykrości.
Córka milionera słuchała wyż przytoczonych wyrazów Lucyana z zachmurzonem obliczem, oczy jej nabiegały łzami, serce szarpane zazdrością, gwałtownie znowu uderzać poczęło.
— Zatem pan mi odmawiasz? — wyrzekła ledwie dosłyszalnym głosem.
Harmant, odczuwając boleść, jaką córce jego sprawiła odmowa młodzieńca, odezwać się pośpieszył.
— Ależ Lucyan ci nie odmawia — rzekł żywo — zwraca jedynie uwagę, która mi zupełnie słuszną być się wydaje. Przyjaźń nakłada na nas pewne obowiązki. Źle bym uważał, gdyby on lekceważył je sobie. Potrzebuje on kilku niedziel dla odwiedzenia przyjaciół. Nie możemy mu zabierać całego czasu. Jeżeli pozostawimy mu wolność działania w tym razie, z tem większą do nas wróci przyjemnością. Nieprawdaż, drogi Lucyanie?