Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/618

Ta strona została przepisana.
XXIV.

Po owym dniu, pełnym wstrząśnień moralnych, córka Harmanta przepędziła noc straszną, noc cierpień i łez, pełną złorzeczeń dla Łucyi, swojej rywalki. Zaledwie nad ranem zasnęła, a skoro pokojówka o ósmej weszła do pokoju, zerwała się nagle z pośpiechem ubierając.
— Ojciec mój wyjechał? — spytała.
— Tak, pani... przed chwilą.
— Każ, aby zaprzężono konie do powozu.
Pokojówka wyszła spełnić zlecenie. Marya przez ten czas kończyła swą toaletę, włożyła kapelusz, rękawiczki i czekała. Po kwadransie ukazała się służąca, oznajmiając, iż powóz czeka przed domem.
Wsiadłszy weń, córka milionera poleciła woźnicy jechać na ulicę Bourbon.
Harmant zarówno noc spędził bezsennie. Bezustanna walka o zachowanie życia swej córki, które, jak sądził, zależało wyłącznie od pozyskania przez nią miłości Lucyana, wyczerpywała jego siły, pożerając go prawie.
Wyjechał z niewzruszonem postanowieniem ukończenia raz wszystkiego, zniewolenia niejako Lucyana do przyjęcia ręki Maryi.
Przybywszy do Courbevoie, spiesznie załatwił bieżące interesa, przygotował papiery i rozkazał przywołać do siebie młodego dyrektora robót. Po chwili Lucyan ukazał się w gabinecie.
— Usiądź, mój drogi — rzekł doń przemysłowiec. Wypadnie nam mieć z sobą dłuższą rozmowę.
Labroue zajął miejsce.
— Pozwól mi najprzód podziękować sobie — rzekł Harmant.
— Mnie? za co dziękować, panie?