Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/621

Ta strona została przepisana.

nie uczuwasz owej gwałtownej miłości dla mojej córki, to nic nie znaczy... przyjaźń dorównywa miłości. Małżeństwa zawarte w podobnych okolicznościach, bywają najszczęśliwszemi! Szacunek, jaki masz dla Maryi, wdzięczność, jaką uczuwasz dla niej, wystarczą zrazu; później nadejdzie miłość... I ze mną tak było, gdym zaślubił córkę Mortimera... Nie wachaj się... ocal me dziecię!
— Ja nie wacham się, panie — odparł Lucyan poważnie — wąchanie z mej strony byłoby zdradą przeciw tej, którą kocham. Boleję, zmuszonym będąc dać cierpieć panu i wierzaj, ze złamanem sercem odmówić ci muszę... odmawiam!
Harmant rzucił się z gniewem na krześle.
— Przed chwilą opowiadałeś mi pan o sobie — mówił Lucyan dalej — a więc, czyli ty, człowiek uczciwy, którego prawość szeroko po świecie słynie, będąc niegdyś ubogim i przysiągłszy inną zaślubić, zdradziłbyś ją dla pozyskania córki Mortimera, a z nią jego milionów? Proszę, odpowiedz mi na to...
— Cóż chcesz, ażebym ci odpowiedział? — wołał Garaud z rodzajem oszołomienia. — Wiem tylko jedno, że moja córka jest wszystkiem dla mnie... że ona umrze, jeśli jej nie zaślubisz! Przeszłość, świat cały dla mnie prócz niej nie istnieje!
— Uspokój się pan, proszę...
— Czyż mogę się uspokoić? Chodzi tu o życie mojego dziecka, a ty chcesz, ażebym ja był spokojnym? Ach! jesteś bez litości!... Zatem i ja nie wacham się dłużej. Ocalę Maryę dla ciebie i mimo twej woli!
— Lecz zechciejże pan zrozumieć — rzekł Labroue — że gdybym się zgodził na ów związek, całe me życie zatrułyby mi wykuty sumienia!
— Wyrzuty sumienia? w jaki sposób? dlaczego?
— Ocalając pańską córkę, zabiłbym tę, którą kocham...
— Eh! — odrzekł milioner — ta, którą kochasz, niegodną jest ciebie...