Lucyan zbladł nagle.
— Niegodną mnie?... — zawołał przerywanym głosem. — ach! nie powtarzaj mi pan tego, jeżeli nie chcesz, ażebym sądził, iż twój a miłość ojcowska przyprawiła cię o utratę rozumu!
— Na szczęście, posiadam go w zupełności, aby was oboje ocalić... aby ocalić twój honor!
— Mój honor... cóż mu zagraża?
— Małżeństwo przez ciebie postanowione.
— To kłamstwo... fałsz!
— Przeciwnie, prawda najczystsza! Miłość moja ku córce dodała mi odwagi; począłem szperać w przeszłości... Podziękujesz mi wkrótce, skoro z niej światło wytryśnie.
Harmant działał zręcznie, z wyrachowaniem; opóźniał cios stanowczy, aby go tem silniej wymierzyć.
— Mów pan, mów! — wołał Lucyan, zrywając się jak obłąkany. — Słuchając cię, zdaje mi się, iż zostaję pod wpływem jakiegoś snu strasznego! Czemu mnie tak dręczysz? co chcesz odemnie?
— Chcę cię powstrzymać od zniesławienia pamięci twojego ojca — odrzekł Garaud. — Chcę wyrwać ci z serca tę miłość hańbiącą... zbrodniczą!
Lucyan stał jak skamieniały.
— Czy to o mojej miłości dla Łucyi pan mówisz? — zawołał przytłumionym głosem.
— Tak — odrzekł Harmant — o tej twojej miłości dla niej.
— I ta miłość to, powiadasz, mogłaby zniesławić pamięć mojego ojca?
— Tak — odrzekł milioner.
— Wytłumacz mi pan natychmiast... Ja tego chcę... żądam!... Jeśli opóźnisz się jedną minutę z odpowiedzią, będę