Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/652

Ta strona została przepisana.

— Jeżeli potrzebujesz pani dowodów... oto jest niezaprzeczony, przeczytaj, proszę...
Tu Lucyan podał Maryi kopię z akt domu przytułkowego.
Milionerka, pochwyciwszy go, czytała chciwie.
— Ach! otom pomszczoną nareszcie! — wykrzyknęła radośnie.
Radość ta przeszyła serce Lucyana.
— Nie! — wołała Marya dalej — nie!... pan nie możesz kochać tej dziewczyny... nienawidzieć ją raczej powinieneś! Bóg to sam zbliżył cię ku mnie, abym otworzyła ci oczy na nikczemność tej, którą kochałeś! Stwórca widocznie mną się opiekuje! Odtąd żyć mogę... żyć będę... pełna nadziei...
— Posłuchaj mnie, pani — rzekł Labroue, biorąc ów papier fatalny. — Nie powiedziałem jeszcze wszystkiego, co miałem powiedzieć. Nie! ja nie mogę Łucyi nienawidzieć, ponieważ dziecię nie może odpowiadać za winę swej matki, lecz honor nakazuje mi o niej zapomnieć. Będę usiłował myśleć więcej o córce Joanny Fortier, cios ten wszelako jest nazbyt silnym... rana jest bolesną i krwawą; potrzeba mi będzie czasu i starania do jej zabliźnienia. I oto, czego żądam cd pani, dopóki nie nastąpi zupełne moje uzdrowienie..
Marya drżąca, niespokojna, słuchała z utkwaonemi w mówiącego oczyma.
— Nie mogę twierdzić, abym nie cierpiał — mówił Labroue — gdyż to byłoby kłamstwem z mej strony. Cierpię bardzo i wiele, lecz walczyć będę przeciwko temu cierpieniu. Zapomnieć pragnę i mam nadzieję, iż zdołam to osiągnąć. Skoro nadejdzie zapomnienie, serce me wr okiem natenczas zostanie. Wówczas bezwątpienia głęboki szacunek, jaki uczuwam dla pani, oraz wdzięczność moja dla niej, zmienią się w tkliwsze uczucie. Do owej jednak chwili, pozwól mi zostać z moją boleścią, nie żądaj żywszych wynurzeń mojego serca, ani uśmiechu na ustach. Chciej zadowolnić się nadzieją, żyjąc dla ojca, który cię kocha nad życie. Przyrzekasz-że mi to pani?