O piątej przybył do celu podróży.
Wśród wsi, rozłożonej na pochyłości pagórka, nad brzegiem Sekwany znajdowała się oberża, Domkiem Myśliwych nazwana. Wszedł tamże.
— Pragnąłbym wynająć mieszkanie na tydzień — rzekł do właścicielki.
— W oberży mamy obecnie wolne tylko pojedyncze pokoje — odpowiedziała — lecz o sto kroków ztąd, wśród lasku, posiadamy pawilon, umeblowany, możebyś pan go wynajął. Chceszże go widzieć?
— Naprzód jestem pewien, iż mi się podoba, lecz pragnąłbym wynająć mieszkanie ze stołowaniem.
— Owszem, śniadanie i obiad mogą być tu wydawanemi, albo zanosić je mogą do pawilonu, stosownie do pańskiego życzenia.
— Dobrze.
— Z pawilonu, będziesz pan miał piękny widok na Sekwanę.
— Lecz potrzebowałbym czółna..!
— Mamy ich sześć. Wybierzesz pan, Które się podoba...
— Doskonale! Proszę więc o przygotowanie zaraz obiadu.
— Dla pana samego?
— Nie... na dwie osoby.
— Na którą godzinę?
— Na ósmą wieczorem.
— Racz pan wybrać potrawy... Mam nadzieję, iż będziesz zadowolonym.
Owidyusz dania wymienił.
— Wszystko będzie gotowem na ósmą, a teraz zaprowadzę pana do pawilonu — mówiła oberżystka — złożysz tam pan swoją walizę.
Przyzwawszy służącą, wydała jej stosowne rozkazy.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/664
Ta strona została przepisana.