Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/671

Ta strona została przepisana.

jątkiem domku po prawej stronie, zamieszkałego przez doktora, pana Richard’a.
— Doktora?:.. — powtórzyła, śmiejąc się Amanda. — I to przydatnem być może, gdybym bowiem zachorowała, zawezwę go przez ścianę.
— Nie usłyszałby pani — rzekła oberżystka; — znaczna przestrzeń dzieli te obie wille; drugi domek znajduje się na końcu ogrodu, grubym murem otoczony.
Owidyusz słuchał z uwagą, notując w pamięci każdy wyraz mówiącej.
— Obiad gotowy? — pytała Amanda.
— Gotowy... oczekiwaliśmy na pani przybycie.
— Proszę więc podawać... Każdego rana będziemy przychodzili tu na śniadanie, wieczorem jednak proszę o przysyłanie obiadu do pawilonu.
— Lecz zechce pani wskazać mi dania codziennie, z jakich obiad ma być złożonym.
— Pan baron raczy się tem zająć — odrzekła Amanda.
Zasiedli do stołu, jedząc z apetytem, czyniącym zaszczyt kuchni Domku myśliwych.
Nie będziemy śledzili pobytu naszych dwojga amatorów willegiatury, ograniczając się na przytoczeniu zdarzeń, mających łączność z głównemi osobistościami naszej powieści.
Amanda używała z całą swobodą wiejskich przyjemności, mając jednakże pilnie na oku barona Arnolda de Reiss, którego podejrzywała, że jest czemś innem, a nie baronem i którego postępowanie coraz więcej dziwnem jej się wydawało. W jakim celu i bez wachania zgodził się on na tę ośmiodniową wiejską wycieczkę, wkrótce się dowiemy.
Od czterech dni już obie wspomniane osobistości zamieszkiwały w Bois-le-Roi. Przejażdżki czółnem na rzece, wędrówki do lasu, zwiedzanie okolicy i ciekawości jarmarcznych, bezustannie po sobie następowały. Dziewczyna, widząc owego pseudo barona tak dla niej uprzejmym, gotowym do spełnienia każdego jej życzenia, poczęła żałować, iż mylnie go