Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/693

Ta strona została przepisana.

w odsłonięciu mu tejże? Pewien człowiek szperał umyślnie w przeszłości... i ten to człowiek powiedział Lucyanowi: Jeżeli nie zaślubisz mej córki, ja nie pozwolę ci Łucyi zaślubić... Wzbronię ci tego małżeństwa! A gdybyś się poważył postąpić wbrew temu, wszyscy wiedzieć będą...“
Tu Joanna nagle przerwała, zabrakło jej sił do dalszego wyjawienia prawdy.
— Ależ co wiedzieć będą... co? — pytała Łucya gwałtownie. — Trzymasz mnie na mękach, matko Elizo. Życie we mnie zamiera... dostaję obłąkania!... Mówiłam ci, że wiedzieć muszę! Jeżeli ty mnie nie powiesz, dowiem się od Lucyana... zmuszę go, ażeby mi powiedział... Gdyby nie chciał, dowiem się od panny Harmant. Przyszedłszy tu ona, na klęczkach mnie błagała... ofiarowała mi majątek... nie sądziła mnie być nie godną Lucyana. Ona wie wszystko... do niej więc się udam, będę ją błagała, by mi wyjawiła tajemnicę hańby, ciążącej nademną. Jeśli odmówi, pójdę do jej ojca...
— Nie Łucyo... nie pójdziesz.
— Któż mi zabroni?
— Ja!
— W jaki sposób? dlaczego?
— Ponieważ sama wszystko ci opowiem.
— Wszystko... jaknajsumienniej... przysięgasz?...
— Przysięgam!
— Nie pozostawisz mi żadnych powątpiewań? będę mogła wybaczyć Lucyanowi?
— Lucyan nie może ciebie zaślubić... Sama zresztą nie chciałabyś zostać jego żoną, jestem przekonaną, przed zyskaniu uniewinnienia dla swojej matki.
Łucya pobladła.
— Przed uniewinnieniem mej matki? matka więc moja o coś oskarżoną została?
— Tak.
— Oskarżoną... o jaki występek?...