Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/701

Ta strona została przepisana.

Fortier, jako morderczynię mojego ojca. Mógł żebym więc wobec tego zaślubić jej córkę?
— Och! nigdy... nigdy! — zawołał Darier. — Wszelkie wachanie nie powinno mieć miejsca w tym razie. Zapomnij o Łucyi, zapomnij o niej na zawsze! panna Harmant kocha cię... tam przyszłość twoja... ożeń się z nią!
— Lecz Łucya umrze... ona nie przeżyje tego!
— E! nie sądzę, by można było umrzeć z miłości... Zresztą, cóż innego mógłbyś przedsięwziąć?
— Pragnąłby wyświetlić niewinność Joanny Fortier... zrehabilitować wobec świata tę nieszczęśliwą.
— Dobrze... lecz jakież posiadasz środki ku temu? Gdzie są dowody, którebyś mógł dostarczyć?... gdzie fakta, na których mógłbyś oprzeć żądanie powtórnej rewizyi tego kryminalnego procesu?
— Nie posiadam ich, niestety!
— Nic zatem rozpocząć nie jesteś w stanie?
— Gdybym mógł się widzieć z Joanną Fortier, być może, dostarczyłaby mi ona środków, których mi obecnie brakuje.
— Wiemy, iż uciekła z więzienia: przypuśćmy zatem, iż gdyby została schwytaną, mógłbyś się z nią widzieć — rzekł Jerzy. — cóż jednak z tego? Jeżeli przez dwadzieścia jeden lat nie zdołała dostarczyć dowodów swego uniewinnienia, zkąd mogłaby dostarczyć je dzisiaj? Okaż się mężnym... odważnym... bez wachania i rozmyślań przyjm fakta, jak się przedstawiają. Pomiędzy Łucyą a tobą wzniosła się nieprzełamana zapora, zapomnij więc o niej... ożeń się z córką Harmanta. Wszak potwierdzasz me zdanie, kochany opiekunie? — dodał, zwracając się do Edmunda Castel.
— Nie! — odrzekł krótko artysta. — Traf nieprzewidziany dozwolił spotkać się synowi Juliana Labroue z córką Joanny Fortier... z tego spotkania wyniknąć może nagłe uniewinnienie Joanny.