Szwaczka pani Augusty z pozorną wdzięcznością przyjmowała tę jego życzliwość, ukrywając w głębi powzięte podejrzenia.
Służąca, przybywszy po odebranie poleceń względem obiadu, przyniosła żądane materyały do pisania.
— Chcesz list wysłać do kogoś? — pytał z przybraną obojętnością Soliveau.
— Tak, chcę napisał do pani Augusty!
— I o czem-że chcesz ją powiadomić?
— Będę ją prosiła o przedłużenie urlopu, pragnę pozostać dłużej w Bois-le-Roi. — Nie podoba ci się to może?
— Bynajmniej... lecz właśnie chciałem ci powiedzieć, że będę zmuszonym wyjechać na dni kilka.
Amanda zadrżała na myśl, że ów pseudo-baron wymknąć się jej może, a tym sposobem, gdy straci wszelki jego ślad, ów wróg tem niebezpieczniejszym dla niej się stanie.
— Chcesz odjechać... zostawić mnie samą... dlaczego? — pytała.
— Powiedziałem w domu u siebie, że wyjeżdżam tylko na tydzień, dłuższa nieobecność zaniepokoiłaby moją rodzinę.
— Nie możesz-że do nich napisać?
— Nie mogę.
— Czemu?
— Marka pocztowa na liście świadczyłaby o moim pobycie w Bois-le-Roi, wówczas gdy sądzą, że jestem w Marsylii.
Byłaby to niezręczność, jakiej wystrzegać mi się należy.
— Jeśli tak — rzekła Amanda — razem pojutrze wyjedziemy.
— Wołałbym, żebyś tu przez dwa dni jeszcze pozostała, oczekując na mój powrót.
— Smutno mi będzie bez ciebie w samotności...
— Dwa dni prędko przeminą.
— Dziewczyna rozważywszy, iż ów baron tak dobrze mógł jej zniknąć w Paryżu, jak w Bois-le-Roi, gdyby to zechciał uczynić, odpowiedziała:
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/708
Ta strona została przepisana.