Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/711

Ta strona została przepisana.

— Lecz jeśli pozostawię Amandę — wyszepnął — ona może się spotkać z doktorem i dowiedzieć od niego, o czem go powiadomi Ireneusz Bosse, że baron de Reiss nazywa się w rzeczywistości Owidyuszem Soliveau. E! — dodał po chwili — czyż to mi wreszcie zaszkodzić może? Dostawczy się do Paryża, Owidiusz Soliveau zniknie dla niej na zawsze, tak dobrze, jak baron de Reiss.
Przybywszy na stacyę, Wrzucił list w skrzynkę, a wszedłszy do biura telegrafu, nakreślił następującą depeszę:
„Paweł Harmant, przemysłowiec, w Courbevoie, nad Sekwrana. — Przybywam jutro do Paryża.

Baron de Reiss.“

Załatwiwszy to, wrócił do oberży, polecając przygotować sobie na jutro rachunek.
Ireneusz Bosse z rodziną i doktorem Richard, udał się do siostry tegoż ostatniego, której mieszkanie, jak wiemy, sąsiadowało z willą Róż.
Młoda ta i bogata wdowa miała przy sobie pannę do towarzystwa, z którą właśnie siedziała w ogrodzie pod cieniem wysokich drzew, rosnących tuż przy parkanie, dzielącym dwie wille. Spostrzegłszy ją zdaleka, doktór poprowadził ku niej przybywających wraz z sobą gości, których przyjęła z życzliwością.
— Siądź pan przy mnie, proszę, panie Bosse — rzekła do starca — drzewa osłonią cię przed wichrem.
Nowoprzybyli zasiedli.
— W rzeczy samej wicher dokucza nam dziś gwałtownie — rzekł Ireneusz. — Zerwawszy mi kapelusz przed chwilą, postawił mnie wypadkowo wobec nędznika ostatniego rodzaju.
Amanda, jak wiemy, usiadła z książką w ogrodzie pod altanką, przytykającą do parkanu tej willi. Rozmawiających dzieliło od niej tylko drewniane przegrodzenie. Wyrazy Ireneusza Bosse wyrwały ją z rozmyślania. Słuchała z natężoną uwagą, a siwa jasno i czysto do jej uszu płynęły.