Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/721

Ta strona została przepisana.

— Gdy kto ma odwagę spełnić nikczemność, panno Harmant! — wyrzekła głosem przerywanym z nadmiaru wzruszenia — niechaj ma męztwo dokonać to w zupełności. Marya zerwała się, ogarnięta gwałtownym gniewem.
— Łucyo... na Boga!... — wołała pani Augusta, drżąc cała.
— Och! przebacz mi pani... — mówiło dziewczę błagalnie. — Stałam za portyerą z zamiarem wejścia, sądziłam, iż jesteś samą... traf dozwolił mi posłyszeć wyrazy, rzucone przez pannę Harmant, oburzenie mnie ogarnęło... nie byłam panią siebie. Lżyła mnie ona, wyrażając się w sposób, który mnie mógł zbeszcześcić wobec ciebie, pani.. skutkiem czego mogłabym stracić twe zaufanie i życzliwość, które są mi tak drogiemi... pozbawić mnie środków zapracowania na życie! Wyrazy te dotykały mego honoru... mej uczciwości nieskalanej. Mogłażem słyszeć coś podobnego, nie stanąwszy we własnej obronie? Weszłam... i oto jestem... Proś pani panny Harmant, niechaj ci powie w mojej obecności, dlaczego żąda, abym u niej w pałacu nie pojawiła się więcej? Niech kończy swe dzieło potwarzy... słuchani... i oczekuję!...
— Pani! — zawołała Marya, zwracając się ku modniarce — pani w swym domu zobelżać mnie pozwalasz?
— Ja proszę o wytłumaczenie... — przerwała Łucya — to nie jest obelgą. Ha! zapomniałażeś więc już, panno Harmant — mówiła dalej — iż przed ośmioma dniami, ty, milionerka przybywszy na szóste piętro do ubogiej robotnicy na ulicę Bourbon, błagałaś ją tamże na klęczkach ze łzami?...
— Dość! — przerwała Marya rozkazująco.
— Nie! ty musisz mnie wysłuchać... Ja chcę usprawiedliwić się w oczach mej zwierzchniczki, wołała córka Joanny. — Chcę tego! rozumiesz?
— Nie wytrzymam tu dłużej! — krzyknęła Marya, ku drzwiom się zwracając.
Narzeczona Lucyana Labroue zastąpiła jej drogę.