Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/739

Ta strona została przepisana.

i oczekiwać będę na twe wyzdrowienie. Każdej niedzieli będąc wolną przyjadę tu, aby ten dzień z tobą przepędzić; gdybym mi wypadkiem przyjechać nie mogła, napiszę do ciebie, a ty odpowiesz.
— Zobaczymy! się jutro?
— Tak... przyjdę pożegnać się z tobą. A może potrzebujesz pieniędzy?
— Nie... towarzystwo drogi żelaznej ponosi wszelkie koszta mego utrzymania, płaci lekarstwa i doktora.
— Powinniby ci prócz tego udzielić jakieś wynagrodzenie...
— Właśnie towarzystwo dzisiejszego rana ofiarowało mi pięć tysięcy franków drogą zobopólnej ugody.
— I przyjąłeś?
— Ma się rozumieć. Suma ta za dni kilka wypłaconą mi zostanie... Być może, iż proces z nimi przyniósłby mi więcej, nie chcę jednakże występować publicznie, dla wiadomych ci obecnie powodów.
— Cóż myślisz robić w Paryżu?
— Pragnę się starać o jakie urzędowanie, skoro ukończymy tę sprawę z baronem.
— W jakim rodzaju chciałbyś otrzymać zajęcie?
— Sam nie wiem... nie jestem wszechstronnymi... lękam się, aby to potłuczenie głowy, nie oddziałała źle na stan mego zdrowia.
— Nie trwóż się... — odparła szwaczka z uśmiechem. — Mam pewną myśl, która zaradzi wszystkiemu, a zatem jutro, dowidzenia! Bądź spokojnym, zwyciężymy na pewno! Cieszy mnie, żem z tobą widzieć się mogła. I oddaliła się rozradowana, snując najpomyślniejsze rezultaty. Współka zawarta z Raulem Duchemin powinna nieodwołalnie stać się zgubą dla Owidyusza Soliveau; wierzyła w to niezachwianie.
Czytelnicy nasi dobrze zapewne poznali charakter Rauta Duchemin. Był to człowiek bez woli, bez energii, słaby jak dziecię, łatwy do prowadzenia i nakłonienia ku złemu.