apartament w Batignolles oddaje do jego rozporządzenia, poczem odjechała rozradowana.
∗
∗ ∗ |
Marya zataiła przed ojcem szczegóły zajścia, jakie pomiędzy nią a Łucyą miało miejsce w magazynie przy ulicy św. Honoryusza. Czuła dobrze, iż cała ta scena nie przynosiła jej zaszczytu, a ztąd nie miała się czem chwalić. W głębi duszy cieszyła się z tego nikczemnego czynu. Cios, jaki zadała swojej rywalce, był strasznym; to ją zadawalniało, reszta nie om chodziła jej wcale.
Rozpacz i gniew Łucyi przekonywały ją, iż ta dziewczyna uważała Lucyana za straconego dla siebie. Roskoszowała się owem zwycięstwem, oczekując niecierpliwie dnia swoich zaślubin. Mimo jednakże radości, jaka napełniała jej serce, nieuleczalna choroba dokonywała w niej zwolna dzieła zniszczenia. Cierpienie piersiowe podkopywało życie tej wątłej istoty, wiodąc ją zwolna ku mogile.
Lucyan, widując od czasu do czasu pannę Harmant, zauważył te straszne postępy złego i mówił sobie, iż małżeństwo z umierającą było rzeczą, niepodobną do spełnienia. Unikał też o ile możności, znalezienia się sam na sam z córką przemysłowca. Harmant szanował odłączenie się Lucyana, jakie usprawiedliwiała rana, dotąd niezabliźniona w sercu młodzieńca.
Stosownie do jego woli udzielono mu czas na zapomnienie ciosu, jaki weń uderzył, ojciec wszelako i córka woleliby raczej, aby to zapomnienie rychlej nastąpiło.
Lucyan nie zapomniał dotąd o swej boleści. Nazbyt gorąco kochał on Łucyę, aby w przeciągu dni kilku mógł wyrwać z serca tę miłość. Kochał ją dotąd jeszcze i wbrew wszelkiej strasznej rzeczywistości, miał nadzieję, iż jakiś nieprzewidziany wypadek wyrówna i zagładzi przepaść, jaką zły los wykopał pomiędzy nim a ukochanem tyle dziewczęciem.