Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/753

Ta strona została przepisana.

— To mój ojciec! — zawołała Marya. — Pamiętaj pan, aby nie dostrzegł portretu.
— Nie zobaczy go... bądź pani spokojną.
Służący oznajmił wizytę przemysłowca, Edmund polecając, aby wprowadzono go do pracowni, szepnął aa ucho Lucyanowi:
— Ależ do czarta!.. graj że sam twą rolę! Niepodobna mi jest wciąż mówić za ciebie!
Harmant zdziwił się również jak i Marya, zastawszy w pracowni Lucyana i Jerzego, do którego zwrócił się po przywitaniu z gospodarzem.
— Jak to dobrze — rzekł — iż spotykam cię tu, mój adwokacie, mam ważny do ciebie interes.
— O cóż chodzi?
— Jutro ci opowiem w twojem mieszkaniu. Będziesz w pałacu Sprawiedliwości?
— Nie! jutro z domu nie wychodzę wcale...
— Przybędę więc z rana do ciebie, a teraz kochany nasz artysto — rzekł do Edmunda — należy mi tobie wyjaśnić cel moich odwiedzin, jeżeli moja córka dotąd tego nie uczyniła.
— Nie... oznajmiłam tylko, że przybędziesz, mój ojcze.
— Wyznałem ci kiedyś — mówił dalej przemysłowiec — że nie znam się wcale na malarstwie. Brak mi poczucia artystycznego. Jest to najsłabsza ma strona.
— Nie można być ojcze wszechstronnie doskonałym... — wtrąciła Marya z uśmiechem.
— A jednak mimo to bywa, iż jakiś obraz zachwyci mnie, lub też przeciwnie: nie mógłbym jednak potwierdzić, czyli koloryt jest dobry, albo rysunek poprawny. Ulegam instyktownie wrażeniu zkąd łatwo w błąd wprowadzonym być mogę. W takim wypadku, potrzebuję znawcy do ocenienia. Marya tworzy w pałacu małą galeryę obrazów, jaka niezaprzeczenie wysoką wartość mieć będzie, ponieważ pan, panie Castel, kierujesz jej wyborem w tym razie. Otóż proponują mi nabycie obraza Rubensa, poręczając za autentyczność, lecz czyli on