— Chodzi tu o pannę Maryę... — dodał z uśmiechem Harmant.
Dziewczę rzuciło się ojcu w objęcia, okrywając go pocałunkami.
— Och! jakżem szczęśliwa!.. — wołała — zdaje mi się, że to sen jakiś rozkoszny...
— Otóż tedy co proponuję... — zawołał przemysłowiec. — Czy macie panowie jaki ułożony projekt na dzień dzisiejszy?
— Mieliśmy go razem przepędzić — odparł Edmund Castel.
— Nie rozłączając się przeto, sprawicie mi największą przyjemność, obiadując wraz z nami przy ulicy Murillo.
Propozycya milionera ułatwiła wykonanie planu artyście, nie pytając się więc swych obu młodych gości:
— W imieniu moich przyjaciół i swojem — odrzekł — przyjmuję pańskie zaproszenie.
— Zatem spieszę do domu... — wołała Marya z radością. — Ty ojcze wynajdziesz sobie powóz w mieście, ja naszym odjeżdżam do pałacu, dla wydania poleceń względem przygotowania obiadu.
— Jedz, moje dziecię... — rzekł Harmant — wkrótce połączymy się z tobą.
Edmund Castel, odprowadziwszy ku drzwiom córkę milionera, wrócił do swojej pracowni. Jednocześnie Harmant podszedł ku Lucyanowi.
— Mój drogi chłopcze — wyrzekł ze wzruszeniem — czynisz mnie najszczęśliwszym z ludzi... najszczęśliwszym z ojców. Odtąd uważam Maryę za ocaloną. Obojętność twoja, zabijała ją! Widząc ją zwolna zbliżającą się do mogiły, umierającą... złorzeczyłem ci pomimowolnie. Och! wy panowie nie wiecie... nie macie wyobrażenia... — dodał, ocierając