— Niby nowym... wszak nie zupełnie...
— Jak mam to rozumieć? — Wykończam obecnie pracę, zaczętą przezemnie przed dwudziestu jeden laty.
— Jest to krajobraz jaki?
— Nie; raczej scena, nader dramatyczna, jaką, naszkicowałem z natury, na krótko przed śmiercią ojca Lucyana.
Harmant zadrżał na te wyrazy, lecz tak niepostrzeżenie, że artysta tego nie zauważył.
— Co pan powiadasz? — zapytał Labroue Edmunda.
— Szkicowałem tę scenę nazajutrz po spełnionej zbrodni w Alfortville, a kobieta, skazana za zabójstwo twojego ojca, jest główną osobą na tym obrazie. To mówiąc, Castel utkwił wzrok w przemysłowca.
Garaud stał zimny, obojętny, mimo, iż nerwowe drżenie wstrząsa nim całym.
— Mówisz pan, że Joanna Forùer jest główną osobą na tym obrazie — powtórzył Labroue.
— Tak... i zapewniam, iż podobieństwo jest zdjęte z całą ścisłością — odparł artysta.
Tu jednocześnie odrzucił płótno i obraz wyż opisany, ukazał się nagle przed oczyma obecnych. Wszyscy trzej utkwili wzrok w dziele mistrza. Edmund obserwował pilnie Harmanta. Dostrzegł zmarszczenie brwi jego i lekkie drżenie ust. Przemknęło to jednak z szybkością błyskawicy, poczem twarz przemysłowca przybrała zwykły wyraz spokoju.
— Scena ta, uprzytomnia chwilę — mówił malarz dalej — w której Joanna Fortier, schroniwszy się na probostwo de Chévry, do wuja Jerzego, została tamże przyaresztowana przez mera i żandarmów.
— A co znaczy to dziecko? — pytał milioner najspokojniej.
— Tem dzieckiem jest syn pani Darier, dzisiejszy adwokat, którego oto pan widzisz, przy nim stoi siostra proboszcza, ów mały konik tekturowy nie jest wymysłem fantazyi. Jest
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/758
Ta strona została przepisana.